Piszą i tak; absurd goni absurd

Piszą i tak; absurd goni absurd

link: http://firsteleven.com/aktualnosci/absurd-goni-absurd-czyli-jak-slask-szkoli-juniorow/211

Od dłuższego czasu źle się dzieje we wrocławskim Śląsku. Konflikt pomiędzy większościowym właścicielem klubu, czyli Wrocławskim Konsorcjum Sportowym a miastem Wrocław niekorzystnie wpływa zarówno na wizerunek, jak i wyniki czysto sportowe. Tracą na tym wszyscy – udziałowcy, piłkarze, kibice, ale też ci, o których często się zapomina – młodzi piłkarscy adepci, którzy marzą o tym, aby w przyszłości dumnie reprezentować barwy Śląska na poziomie Ekstraklasy.

Ale po kolei. Sytuacja jeśli chodzi o juniorską piłkę we Wrocławiu jest bardzo specyficzna i trzeba cofnąć się o kilkanaście lat, aby tak naprawdę mniej więcej zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wtedy bowiem powstało Młodzieżowe Stowarzyszenie Piłkarskie Śląsk, które początkowo funkcjonowało wewnątrz klubu, ale z czasem stało się odrębnym ciałem. Dlaczego? Jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o kasę. Władze Śląska chciały pozbyć się kosztów, poza tym zespół czysto młodzieżowy mógł liczyć na różnego rodzaju przywileje ze strony miasta i przekalkulowano, że tak będzie zwyczajnie korzystniej jeśli chodzi o aspekt finansowy.

Wytworzyła się więc absurdalna sytuacja, w której junior ze Śląska nie mógł trafić do seniorskiej drużyny wrocławskiego klubu. Konieczne było dokonanie transferu między dwoma podmiotami, co oczywiście zahamowało rozwój młodych piłkarzy. Dochodzimy tutaj do potężnego paradoksu. Wymogi licencyjne nakładały na ekstraklasowe kluby konieczność współpracy z młodzieżowymi zespołami, ale ta na linii Śląsk-Śląsk nie była możliwa z powodu konfliktu władz wrocławskiej drużyny i przedstawicieli Młodzieżowego Stowarzyszenia Piłkarskiego. Zarząd Śląska, chcąc uniknąć problemów z otrzymaniem licencji, rozpoczął więc fikcyjną współpracę z juniorskimi oddziałami ekipy Parasolu Wrocław i sprawa została zamieciona pod dywan.

Żeby było ciekawiej, w całej historii pojawia się jeszcze jeden... Śląsk. Tym razem jest to Wojskowy Klub Sportowy, który kilka lat temu włączył w swoje struktury zarówno Młodzieżowe Stowarzyszenie Piłkarskie, jak i lokalny klub Top Talent Wrocław, znany z dobrego szkolenia młodzieży, ale też, jak się nieoficjalnie mówiło, rażącej niegospodarności. W ekstraklasowym Śląsku doszło do roszad na najważniejszych stanowiskach i udało się nawiązać jako taką współpracę z Wojskowym Klubem, jednak, w związku z kolejnymi zmianami w procedurze licencyjnej, jakiś czas później znowu nastąpiły przetasowania w konstrukcji klubu i młodzieżowych ekipach. Nowe wytyczne mówiły jasno – nie wystarczy już tylko patronować juniorskim drużynom, trzeba mieć je w swojej strukturze.

CZYTAJ TAKŻE: ODBIERZ DARMOWE 123 ZŁ OD FIRST ELEVEN!

Czyli Śląsk musiał wrócić do tego, od czego kilkanaście lat wcześniej udało mu się uwolnić – powołać młodzieżowe drużyny pod swoim szyldem. Wyselekcjonowano więc około 100 (teoretycznie) najlepszych juniorów z Wojskowych i powołano Akademię Piłkarską WKS Śląsk Wrocław SA, która przejęła miejsca WKS-u w najwyższych juniorskich ligach. Dlaczego teoretycznie? Ano dlatego, że nie obeszło się bez pomyłek i błędów w selekcji. Najlepszym przykładem jest tutaj 'odpuszczenie' utalentowanego napastnika Oskara Trzepacza, który nie znalazł uznania w oczach trenerów Akademii i był skazany na granie w Wojskowych, w barwach których przez dwa sezony strzelił blisko 100 goli! Naturalną koleją rzeczy było więc włączenie nastolatka do kadry ekstraklasowego Śląska, jednak z powodu biernej postawy działaczy nigdy do czegoś takiego nie doszło. Dlaczego? Zapytaliśmy o to samego zainteresowanego, który coraz śmielej przebija się do składu I-ligowej Olimpii:

Wszystko zaczęło się od tego, że zarządowi nie spodobał się fakt rozpoczęcia przeze mnie współpracy z agentem piłkarskim. Twierdzili, że jest to całkowicie zbędne i że niedługo dostanę szansę treningów z rezerwami ekstraklasowego Śląska. Na obietnicach się jednak skończyło. Pan Sikorski, prezes Wojskowych, twierdził że załatwi mi spotkanie z prezesem Śląska, Pawłem Żelemem, ale nigdy do czegoś takiego nie doszło i tym samym nie było możliwości, żebym podpisał jakikolwiek kontrakt. Postanowiliśmy więc z rodzicami, że nie będziemy dopraszać się o cokolwiek i wraz z agentem zaczęliśmy rozglądać się za nowym klubem. Wtedy pojawiło się zainteresowanie ze strony Olimpii Grudziądz, która od samego początku potraktowała mnie niezwykle poważnie – dyrektor sportowy pojawiał się na moich meczach we Wrocławiu, a prezes i trener przedstawili mi plan dalszego rozwoju, w tym także, co ważne, pogodzenie piłki ze szkołą. Spodobało mi się ich podejście i postanowiłem związać się z nimi umową. Jedyną osobą ze Śląska, która zawsze życzyła mi dobrze, był mój trener – Grzegorz Maligranda.

W przeciwieństwie do prezesa, wspierał mnie i doradzał, mówił że muszę mocno stąpać po ziemi i że mam szansę w przyszłości na osiągnięcie sukcesu. Nawet teraz, kiedy jestem zawodnikiem Olimpii, zawsze mogę na niego liczyć. Nie ma co ukrywać – Śląsk Wrocław potraktował mnie zwyczajnie źle i mam do nich o to żal. Nigdy nie otrzymałem od prezesa Sikorskiego żadnych wyjaśnień, a jedyne co mnie spotkało to milczenie i unikanie kontaktu ze strony zarządu.

Okej, można się pomylić i nie docenić początkowo talentu młodego zawodnika, ale zawsze warto przyznać się do błędu i postarać się go naprawić. Tymczasem, jak widać, Trzepacz, mimo tego, że bardzo chciał związać się z klubem ze swojego miasta, tak naprawdę od początku był skazany tylko na siebie i zarząd klubu całkowicie zignorował jego sprawę. Nijak ma to się więc do hasła Akademii, o którym możemy przeczytać na jej stronie internetowej: "Dążymy do tego, żeby pierwsza drużyna Śląska Wrocław w przyszłości zdobywała liczne trofea przy największym udziale naszych wychowanków."

Innym przykładem nieporadności działaczy Śląska jest sprawa najbardziej utalentowanego zawodnika z rocznika 2002, czyli Jakuba Gila, który w zeszłym roku opuścił Akademię na rzecz szkółki Lecha Poznań. Jak możemy przeczytać na stronie slasknet.com, "13-letni Jakub Gil był powoływany do reprezentacji Polski w ubiegłym sezonie i mocno przyczynił się do wygrania przez AP Śląsk Dolnośląskiej Ligi Młodzików (20 goli). Niestety warunki rozwoju, jakie przedstawił młodemu zawodnikowi Lech, były nieporównywalne z tym, co miał w Śląsku." Redaktorzy serwisu poświęconemu wrocławskiemu klubowi twierdzą, że co prawda juniorskie ekipy notują niezłe wyniki, ale pod względem warunków Akademia w znacznym stopniu odstaje od najlepszych odpowiedników w Polsce. Brakuje internatu dla zawodników spoza Wrocławia, a wiele do życzenia pozostawia sprawa boisk, których zwyczajnie brakuje, a jeśli już są, to ze sztuczną murawą. Jak chłopak z oddalonej o Wrocławia o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości ma zdecydować się na dołączenie do Akademii, skoro klub żałuje kilku tysięcy na zapewnienie mu miejsca do zamieszkania? Logiczne jest, że w tej sytuacji utalentowany zawodnik wybierze choćby Akademię Zagłębia Lubin, gdzie tego typu sprawy są uporządkowane i wszystko działa jak należy.

Z wynikami juniorów Śląska też jest ciekawa sprawa. O ile analiza rezultatów tych najmłodszych nie ma większego sensu (choć w lidze juniorów młodszych doszło ostatnio do kompromitującej dla Akademii sytuacji, w której Wojskowi pokonali ekipę AP Śląsk po golu zawodnika, który dwa lata temu trafił do drużyny WKS-u z... Akademii), no to już od występujących na poziomie Centralnej Ligi Juniorów można czegoś wymagać. A tutaj mamy do czynienia z kolejnym paradoksem - FC Wrocław Academy Wrocław, prywatna Akademia założona w 2004 roku, jest w tabeli wyżej od... Śląska. 13 punktów różnicy, mecze bezpośrednie? 4:0 i 2:0 na korzyść FCWA, która przecież, zgodnie z zaleceniem miasta, w zamian za różnego rodzaju przywileje, ma za zadanie dostarczanie najlepszych zawodników do Śląska. Ta współpraca oczywiście też nie jest idealna, bo co prawda Maciej Matusik czy Kamil Dankowski, którzy trafili do wrocławskiego klubu właśnie z Wrocław Academy, zdążyli już nawet zadebiutować w Ekstraklasie, ale już przykład młodzieżowego reprezentanta Polski, Pawła Olszewskiego, który Akademię zamienił na Jagiellonię Białystok pokazuje, że sieć ma ciut za grubę dziury i że raz po raz uciekają z niej piłkarskie perełki.

CZYTAJ TAKŻE:TOP11 NAJDIZWNIEJSZYCH FRYZUR PIŁKARZY

Trzeba w tym miejscu postawić więc jedno, zasadnicze pytanie – gdzie leży problem w zarządzaniu juniorskimi sprawami w Śląsku i dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane? W tekście padło przecież tylko kilka nazw klubów czy Akademii, a działają jeszcze choćby takie podmioty jak Parasol Wrocław, Ślęza Wrocław, Sporting Wrocław, MKP Wratislavia Wrocław czy wreszcie założona przez byłych zawodników Śląska, Krzysztofa Wołczka i Dariusza Sztylkę, Piłkarska Akademia „Olympic” Wrocław... Pierwsze, co przede wszystkim rzuca się w oczy, to nieporadność osób decyzyjnych, czyli przedstawicieli Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego, którzy posiadają większość udziałów w klubie i mogą zrobić w nim tak naprawdę wszystko. No właśnie, mogą, ale... nie chcą. Na ostatniej konferencji, podczas której Konsorcjum reprezentowali Stanisław Han i Rafał Holanowski, poruszono kwestię szkolenia najmłodszych zawodników i ewidentnie widać, że panowie nie za bardzo wiedzą o czym mówią. Holanowski, na pytanie dziennikarza o Akademię, powiedział, że nie ma pojęcia na co tak naprawdę przeznaczane jest corocznie 1,6 miliona złotych, które ma trafiać na finansowanie właśnie Akademii. Zwala przy tym winę na jednoosobowy zarząd klubu w osobie Pawła Żelema i dodaje, że co prawda, jako rada nadzorcza, mogli go odwołać, jednak nie zdecydowali się na to, ponieważ chcieli uniknąć awantury z prezydentem miasta, który ten zarząd powołał. Awantura oczywiście i tak się wywiązała, konflikt trwa do dzisiaj, a skład zarządu pozostał bez zmian.

Co dalej? Pewne jest, że sytuacja nie polepszy się dopóki nie zmieni się nic na najważniejszych stanowiskach w klubie. Rafał Dutkiewicz, prezydent miasta, poinformował, że po zakończeniu sezonu prawdopodobnie zostanie rozpisany nowy przetarg na kupno akcji Śląska Wrocław, których udziałowcem jest miasto. Pytanie tylko co z pakietem większościowym, którym zarządza Konsorcjum. Dla dobra wrocławskiego klubu z pewnością najlepiej byłoby, gdyby sprzedali go komuś, kto zwyczajnie choć w jakimś stopniu zna się na piłce nożnej i na zarządzaniu tak dużym klubem.

Niedawno Akademię Piłkarską Śląsk odwiedził dwukrotny medalista Mistrzostw Świata w barwach reprezentacji Niemiec, Gerald Asamoah. Dla chłopaków z pewnością było to spore przeżycie, wszak rzadko zdarza się możliwość treningu z tak utytułowanym zawodnikiem, który przez ponad 10 lat reprezentował barwy FC Schalke 04. Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że dla ich dalszego rozwoju lepiej byłoby, gdyby Wrocław odwiedził nie Asamoah, a przedstawiciele niemieckiego klubu, którzy mogliby podzielić się z działaczami wrocławskiego Śląska doświadczeniami i tym, w jaki sposób szkolić wychowanków już od najmłodszych roczników...

BARTEK SZULGA

fot. Pressfocus

Podziel się wpisem

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości